ROZDZIAŁ
001
-
Yi, idziesz?
Spojrzałem
na Hyunę i skinąłem głową, kończąc palić. Nie robiłem tego
często. Głównie jak byłem zestresowany, bądź w chwilach takich
jak ta.
Stałem
przed najmodniejszym klubem w Seulu z papierosem w ręku i
przyjaciółką u boku. Klub „Babylon” cieszył się ogromną
sławą głównie dzięki wypożyczaniu miejsca do użytku filmowego.
Dodatkową popularność zyskał po przykrym wypadku, mianowicie
wybuchu gazu. Placówka na pół roku została zamknięta i przez ten
czas odnowiona. Ledwo przypomina siebie za dawnych lat. Jedynie
miejsce, w którym stoi i bar przypominają o tym.
Zgasiłem
niedopałek i wszedłem do środka, wcześniej pokazując rosłemu
ochroniarzowi pieczątkę wstępu. Wyminąłem tabun tańczących na
parkiecie ludzi, aż dotarłem do loży dla VIP-ów, którą
zajęliśmy ze znajomymi. Usiadłem obok Hyuny i wskazałem na pełną
szklankę.
-
Woda z cytryną. Specjalnie dla ciebie wzięłam.
Chwyciła
szklankę i podała mi ją. Powąchałem i upiłem łyk, a czując
posmak świeżej cytryny i ani grama alkoholu, uśmiechnąłem się.
W
życiu były dwie rzeczy, których nigdy bym nie tknął: alkohol i
narkotyki. Alkohol zawsze znajdywał połączenie z prochami. Właśnie
przez to mój ojciec wpadał w szał. Spróbował raz i się
wciągnął.
Wzdrygnąłem
się ledwo wyczuwalnie i natychmiast poczułem ciepłą dłoń
dziewczyny na swojej oraz ujrzałem lekki uśmiech na jej buzi.
-
Chodź tańczyć! - Usłyszałem jej głos tuż przy swoim uchu i
nagłe szarpnięcie, wskazujące bym się ruszył.
Wstałem
nieśpiesznie i przepuściłem przyjaciółkę.
-
Zaraz do ciebie dołączę! - Odkrzyknąłem i udałem się w
kierunku toalet, skąd wyszedłem po chwili, odczuwając wyraźną
ulgę. Przecisnąłem się do swoich i dałem się ponieść tańcu.
Bez alkoholu w organizmie też dało się bawić, co zawsze śmieszyło
moją paczkę. Pozwoliłem się sobie wyluzować i cieszyć
dzisiejszą nocą. Przeczesałem swoją ciemną czuprynę i z
imprezowych podskoków przeszedłem bardziej w seksowne ruchy, gdy
nagle poczułem czyjeś wielkie dłonie na biodrach. Odwróciłem
głowę w kierunku osobnika i poczułem na policzku jego gorący
oddech. Bez chwili namysłu zacząłem się o niego ocierać, a ten w
zamian zaczął błądzić dłońmi po mym ciele.
Nikt
nie zwracał na nas uwagi, co mnie cieszyło. Babylon został
stworzony z myślą o osobach bojących się wyjść z szafy, innej
orientacji niż heteroseksualna. „Bądź sobą” było głównym
mottem klubu. Ktokolwiek wszczynający burdy był automatycznie
usuwany z klubu bez możliwości ponownego wejścia. Co jak co, ale
ochrona w tym klubie była pierwsza klasa.
Poczułem
rękę nieznajomego na swoim podbródku, a następnie jego wargi na
swoich. Domyślałem się do czego to może prowadzić, dlatego
odsunąłem się i pokręciłem głową.
W
odpowiedzi dostałem uśmiech i skinienie głową, co nie ukrywam,
zdziwiło mnie. Oczekiwałem raczej gwałtowności ze strony
mężczyzny i brutalności, byleby dostać to, czego pragnie.
-
Wybaczcie, że przerywam wam romanse, ale musimy iść! - Zerknąłem
na Jaeho, który chwycił mnie ze bark, dając znak bym się ruszył,
a następnie na nieznajomego. Wzruszyłem ramionami i udałem się za
przyjacielem, aż na zewnątrz klubu. Tam chłopak podał mi kurtkę,
którą założyłem, po czym zarobiłem uderzenie w głowę.
-
Au! Za co?!
-
Za niewinność.
-
Ha ha, śmieszne.
-
Nie zauważyłeś?
Rozejrzałem
się dookoła widząc jedynie zmniejszającą się kolejkę do klubu
i parę pojedynczych jednostek chłonących chłodne nocne powietrze.
-
Aleś ty mało spostrzegawczy, ale nie dziwię się jak obok miałeś
taką dupę.
Parsknąłem
śmiechem na słowa chłopaka i oczekiwałem, aż przejdzie do
rzeczy.
-
Sihyoung był w środku ze swoją paczką, a z tyłu klubu stoją dwa
samochody tajniaków.
-
No i?
Jaeho
strzelił soczystego facepalma i spojrzał na mnie z politowaniem.
-
Policja. Narkotyki. Mam jakiś kilo ich przy sobie.
Uniosłem
jedną brew w górę i wzruszyłem ramionami.
-
Mówiłem byś pozbył się tego gówna.
-
Gdybyś nie zauważył to musimy z czegoś żyć. Złapią mnie to
się domyślą, że...
W
porę zatkałem chłopakowi usta dłonią i przyłożyłem palec do
swoich, dając znak, by był cicho. Wskazałem migami na zbliżający
się samochód. Czarny sedan toczył się powoli uliczką, przy
której znajdywał się klub. Obaj przesunęliśmy się bardziej pod
ścianę i obserwowaliśmy auto.
-
Niby skąd tajniaki mieliby cynk o prochach?
-
No nie wiem geniuszu? Pewnie dlatego, że to psy.
-
Tajniacy? Mundurowych jeszcze pojmę, ale t-a-j-n-i-a-c-y?
Przeliterowałem
ostatnie słowo, gdy nagle z klubu padły strzały. Automatycznie z
chłopakiem schowaliśmy się w pobliskim zaułku.
-
Gdzie dziewczyny?!
Szturchnąłem
go, wpychając głębiej.
-
W środku!
-
Wynoś się stąd i nie daj złapać.
-
Ale co z tobą?
-
Jak to co? Idę po nie!
-
Pieprzony bohater.
Usłyszałem
rechot wydobywający się z gardła chłopaka i chwilę później już
wbiegałem do klubu, gdzie panowało zamieszanie. Ujrzałem na
parkiecie kilka powalonych i skutych osób, w tym Jacksona i Mino ze
świty Sihyounga. Przy barze siedział Seunghyub z workiem lodu przy
rozwalonym łuku brwiowym, a dwóch tajniaków właśnie wyprowadzało
Seunghoona z zaplecza. Świetnie, ale gdzie dziewczyny? -
pomyślałem i w tym samym momencie dostałem smsa od Youngjae.
Od:
Youngjae
Wszyscy
jesteśmy na zewnątrz.
Gdzie
jesteś? Widziałeś Hyunę?
Ukryłem
się w korytarzu prowadzącym do dark roomów i szybko odpisałem.
Do:
Youngjae
Szukam
jej. Zwijajcie się stąd.
Znajdźcie
Jaeho.
Po
chwili przyszła odpowiedź.
Od:
Youngjae
Jest
z nami. Uważaj na siebie.
Wyłączyłem
telefon i podniosłem głowę w momencie, kiedy zauważyłem leżącą
na ziemi dziewczynę. Cholera, warknąłem w myślach i
rozejrzałem się po pomieszczeniu.
-
Na co czekasz?
Odwróciłem
się gwałtownie, ale widząc kto to, odetchnąłem.
-
Muszę Hyunę stąd wydostać.
-
Lojalność widzę. - Zamruczał Hyunseung i dźgnął w żebro
towarzysza. - Zgaduję, że chcesz byśmy trochę zamieszania
wprowadzili?
-
Brawo. Potem musicie zwiewać.
-
Spokojna już o to twa makówka. - Odparł dość mocno wstawiony
Junhyung. - Pół biedy jak nas złapią.
Obaj
z Hyunseungiem spojrzeliśmy na pijaczynę i pokręciliśmy głową.
-
Idziemy. - Hyunseung chwycił Junhyunga i wyszli na środek.
Wystarczyła
chwila nieuwagi jednego z pilnujących, by chłopaki wyprowadzili
czym prędzej Hyunę. Korzystając z nieuwagi gościa, zacząłem
biec do wyjścia, kiedy drogę zastąpił mi szef policji. Poczułem
gwałtowne pchnięcie i mocne uderzenie w głowę. Świat zawirował,
a mnie spowiła ciemność.
Tak mało jest fanfików z History - nawet nie wiesz jak bardzo się ucieszyłam, gdy znalazłam twojego bloga! Do tego widać, że umiesz pisać. Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. Będę tu zaglądać. Powodzenia! :)
OdpowiedzUsuńAn~
Super! Czekam na kolejne rozdziały! ❤��
OdpowiedzUsuń